Pewnego dnia na wyspie Cypr fale morskie mocniej zafalowały i z piany przez nie stworzonej wyszła niezwykle piękna bogini – była to Afrodyta. Wszystko wokół wydawało się radować jej nadejściem – kiedy kroczyła przez plażę, zakwitały kwiaty, a różne pomniejsze bóstwa pędziły, skąd mogły, by stworzyć jej orszak. Przyszła bogini piękności i miłości udała się na Olimp, gdzie inne boginie na jej widok osiwiały z zazdrości. Szybko jednak ją polubiły, podobnie jak i część męska boskiej społeczności, ponieważ Afrodyty nie dało się nie lubić. Cała była wdziękiem, z gracją rozdawała uśmiechy, rozkochiwała w sobie zastępy bogów i śmiertelników. Zawsze z chęcią witano ją na Olimpie, ona jednak wolała Cypr, gdzie stała jej świątynia. Lubiła spacerować, choć najczęściej wzlatywała w powietrze specjalnym powozem, który unosił się dzięki sile skrzydeł licznych gołębi. Oprócz nieśmiertelnego uczucia, miłości, oraz oprócz urody dano Afrodycie pod opiekę ogrody i ich plony, a także najurokliwszą z pór roku – wiosnę. Początkowo w oczach Greków jawiła się poważna i od stóp do głów odziana, później stanowiła ideał cielesnego piękna i naga spoczywała w kąpieli lub jawiła się pośród fal. Otaczały ją Uśmiechy, Wdzięki oraz małe bożki miłości, Erosy. Z jej udziałem zakochiwali się ludzie, jednak i bogini miłości nie ominęło gorące uczucie – pokochała śmiertelnika, Adonisa, który jednak, jak to śmiertelnik – musiał umrzeć. Z woli Zeusa tylko pół roku spędzał Adonis w ciemnościach Hadesu, a pozostałe pół roku wraz z Afrodytą radował się życiem i pięknem miłości.